wieczór poezja

Ah, cóż za kolory.

Od błękitu przechodzi w ciemnoszarofioletowy

Na końcu żółtopomarańczowy, by skończyć na czerwieni i schować się poza horyzonty…

…dwa, trzy, cztery, bądź miliony.

Kto wie? Któż zabroni myśleć, że tylko jeden jedyny nas chroni od spadku fizycznie i też metaforycznie.

Kolory - tylko tam, na niebie, jeszcze zostały. Całą resztę pochłonąła czerń, utuliła i zasłonęła zasłony.

Dobranoc.

Ale jeszcze chwilkę. Jeszcze momencik.

Popatrz, obserwuj co robi natura.

Jak szybko się zmienia i dzień nam zabiera. Do jutra…

…tyle godzin zostało.

Nie idź, posiedź tu ze mną, pooddychaj i powiedz mi szczerze co widzisz na niebie.

Czy to gwiazdy? Czy kometa leci? A może samolot mruga i zaraz odleci daleko, jak my, co we śnie robimy.

A gdzie księżyc? Ten biały, ogromny królewicz, aktor nocy pierwszoplanowy.

Schował się i obraził, już dzisiaj nie wyjdzie

to szkoda, bo zawsze uważam, że on jedyny w nocy się cieszy

i śmieje do mnie podczas gdy reszta po prostu tak świeci

i milczy słuchając innych. To dzieci.

Ah, już coraz ciemniej. Zaraz zniknie mi świat z oczu.

I po omacku będę błąkać się pośród lasu, by dotrzeć do siebie.

Lecz czyż to nie tak zawsze się już dzieję? Że chodzę, nie widzę wciąż ciebie i siebie i innych?

Próbuję, zgaduję, nie jestem tak pewna. Nic już nie wiemy, wszystko to kula bezkresnego ‘chyba’.

Sprawdzam, szukam i zapytuje, a odpowiedzi tylko zyskuję z pogłosu i kopii. Kopii wszystkiego.

Bo coś niby było, coś jest teraz i nie wiadomo co będzie.

Żyj chwilą, a zmartwienie jakoś ci przejdzie.

Cóż jest źródłem? Cóż prawdą?

Czy ona istnieje?

Co wiem, to to, że na pewno na niebie jest kolor już szary, słońca już nie ma.

Księżyc się chowa, a ja po prostu ziewam.

Jest teraz i zaraz, mnie też nie będzie. Wyłączę się, zasnę i śnić będę o lepszym świecie.

Dobranoc.

Już ciemno, Wróćmy do domu.

Wiatr wieje.

C.

Previous
Previous

rozmowa z kulturą poezja