Finlandia, nareszcie.

04 Grudnia, 2022

Helsinki, Finlandia

Trochę Wrocławia, trochę Barcelony, no i Bałtyk.

Ale jak to, Helsinki?

To nie było tak, że pomysł pojawił się nagle. Nie był to spontaniczny wyjazd. O Finlandii myślałam już wcześniej. Zaskakująco bardziej kusiła mnie taka wycieczka, niż do Norwegii, Szwecji, czy Islandii. Być może dlatego, że mało kto o niej mówi. Spokojny i cichy kraj znany z krainy św. Mikołaja, skoczków narciarskich, Muminków oraz bycia tym najbardziej szczęśliwym w rankingu poza tym nie wyróżnia się i nie szczyci bardziej niż trzeba. To właśnie czyni go w moich oczach wyjątkowym i wartym sprawdzenia. Jak to tam jest? O czym myślą ludzie zamieszkujący ten kraj?

Chodząc po Helsinkach, wchodząc do sklepu i widząc miny kasjerów, obserwując przechodniów stwierdzam, że spokój i relaks to dwa rzeczowniki, które mogłyby określać Finów. To trochę tak jakby uśpieni, w zgodzie ze światem żyli tak, jak im przyszło. Nie można jednak pomylić tego ze zmęczeniem, albo brakiem energii do życia. Nie. To bardziej właśnie taki wewnętrzny pokój, który daje szczęście, kiedy nadchodzą radosne chwile, a za dnia codziennego po prostu ofiaruje siłę i skupienie do pracy, nauki, obowiązków rodzinnych…

Będąc przez te parę dni wokół nich zaczęło działać to i na mnie. Czas zaczął płynąć wolniej, a tydzień zamienił się jakby w miesiąc.

Oczywiście, wciąż to był urlop. Nie musiałam iść do pracy, siedzieć przed komputerem i wyczekiwać na maile. Na pewno to wszystko wpłynęło na ogólne poczucie czasu. Niemniej jednak coś musiało być więcej na rzeczy. Spacerując, czasem zdarzało się, że byliśmy jedynymi ludźmi na ulicy. Nie słychać było syren, trąbień samochodów. Ruch uliczny i hałas zasypiał wraz z innymi. Dopiero w samym centrum słychać było z oddali rozmowy i śmiechy. Porównując do Warszawy - różnica była kolosalna. Warto tutaj również zaznaczyć, że Warszawa ma obecnie prawie 2 mln mieszkańców. Helsinki mają ich około 600-700 tys. Okej, może to jest sprawka większego natężenia osób na m2. Natomiast nikt nie wmówi mi, że fakt o wiele mniejszego skupiska banerów reklamowych krzyczących do ciebie co chwile inne to komunikaty nie sprawa, że czujesz się spokojniejsza/y. Jakiekolwiek poczucie wyścigu z czasem zanika. Po prostu jestem. Brak świadomości ile rzeczy i wydarzeń mnie omija - uspokaja mnie i pozwala spełniać się. Nareszcie.

Jakiekolwiek poczucie wyścigu z czasem zanika. Po prostu jestem. Brak świadomości ile rzeczy i wydarzeń mnie omija - uspokaja mnie i pozwala spełniać się. Nareszcie.
— Celiaanatalia

W Helsinkach słońce wstawało o 9, a zachodziło o 15:30. Był koniec listopada. Zaraz miał nadejść grudzień, a wraz z nim jeszcze dłuższe noce. Na północy było jeszcze [gorzej]. W Polsce mówimy, że to właśnie ten czynnik sprawia, że w tym czasie jesteśmy tacy mało produktywni, uśpieni i cały czas zmęczeni. Ja mówię - jest na to sposób. Słońce rzeczywiście daje nam dodatkowe witaminy i poczucie dobrego dnia. Z drugiej strony te wszystkie witaminy i dodatkowe power’y możemy czerpać z odpowiedniej diety, osób wokół oraz ćwiczeń, spacerów itd. Jak widać, inni mają gorzej, a my i tak narzekamy, i zganiamy na kogoś/coś innego. Znajdź na to sposób! Spójrz najpierw na siebie i pomyśl co może sprawiać, że czujesz się bardziej przygnębiony, leniwy i smutny tymi dniami.

Rovaniemi, Finlandia

Północna zima, za którą tak tęsknimy.

Finowie mają krótsze dni, lecz za to mogą cieszyć się prawdziwymi zimowymi dniami. Śniegu nie było tylko tak dużo w samych Helsinkach. Wyjeżdżając lekko poza granice miasta krajobraz zmieniał się w prawdziwy zimowy raj. Charakterystyczne drewniane, kolorowo-pastelowe domki z białymi okiennicami przyozdobione już w większości były świątecznie. To dodawało kolejne dziesięć punktów do klimatu i ogólnej przytulnej atmosfery. W końcu kto z nas nie tęskni za tymi filmowymi, znanymi z opowiadań starszych, mroźnymi dniami. Któż by nie chciał białych świąt Bożego Narodzenia? To przecież właśnie śnieg tworzy całą tą magiczną otoczkę zbliżających się świąt. Być może tylko w większości nasi kierowcy cieszą się, że go nie ma. Będąc tam i widząc naokoło biały puch, zamarznięte drzewa i sople lodu śmiało stwierdzam - tak, jeśli ma być zima - to taka. Porządna i biała. Niemniej jednak, na pozór, zabrana ze sobą odzież termiczna nie przydała się ani trochę. Temperatura nie schodziła w dzień poniżej -3 stopni Celsjusza. Czasami nawet ta gruba kurtka była za ciepła. Nawet po całodziennym chodzeniu po mieście.

Kierunek Rovaniemi!

Do Rovaniemi wybraliśmy się pociągiem. Dobrze było zobaczyć jak zmieniał się krajobraz za oknem wraz z podążaniem coraz bardziej na północ kraju. Od czasu do czasu było widać domki. Przeważnie towarzyszyły nam lasy iglaste. W Oulu musieliśmy przesiąść się w autobus, który po drodze postanowił się zepsuć. Na kolejny przyszło nam czekać około 30-40 minut. Jak zareagowali na to towarzyszący nam Finowie? Postanowili wybrać się do supermarketu, przekąsić coś i kupić sobie po małym piwku. My z resztą turystów i tak nie za bardzo rozumieliśmy o co chodzi, więc grzecznie czekaliśmy na dalszy rozwój sprawy. Nikt nie przeklinał, nie denerwował się i nie spierał z kierowcą. (W zeszłym roku dla porównania wracałam z północy Hiszpanii do Madrytu. Kiedy autobus nie odpalił Hiszpanie chcieli zjeść kierowcę żywcem.) Tutaj znów spokój. Cóż, popsuło się, trudno. Za chwilę przyjedzie nowy. Tak też się stało. Dojechaliśmy.

Rovaniemi to miasto słynące przede wszystkim z wioski św. Mikołaja, przez które przebiega granica północnego koła podbiegunowego. Są renifery, są przepiękne, zaprzęgowe psy Husky, jest dom św. Mikołaja, dobre zdrowe jedzenie, oraz śnieg dookoła. Swój pobyt można spędzić na kilka sposobów. Jest opcja wyruszenia na arktyczną ekspedycję w głąb lasu, można zostać w hotelu i grzać się w saunie, pójść na zakupy, albo też po prostu pochodzić dookoła i pospacerować, by potem ogrzać się gorącą czekoladą. Powiedziałabym nawet, że to jest trafniejszy wybór. Prosząc ich o np. grzane wino, dostaniemy glogi, czyli coś na wzór naszego grzańca, ale jest to wersja bezalkoholowa z rodzynkami i migdałami (z alkoholem jest np. z dodatkiem kieliszka wódki). Warte spróbowania, ale gorąca czekolada prezentuje się o wiele bardziej atrakcyjniej.

Wiele osób zapewne powie tutaj, ah, to pewnie kolejne komercyjne miejsce, które zwabia turystów i zarabia na Mikołaju. Prawda, jest drogo. Za pamiątkowe zdjęcie płacimy 30 euro, za obiad w restauracji ok. 20-30 euro. Mimo wszystko będę bronić idei tego miejsca. Trzeba przyznać, że Finowie umieli się obronić i całość nie jest aż tak przesycona. Będąc tam znów widać umiar. To nie kolejne Zakopane. To nie kolejny Park Dinozaurów. Miejsce zasługuje na wydane pieniądze. Całość jest otwartym obiektem. Nikt nie zmusza nas do objadania się, kupowaniu pamiątek dla każdego. Możemy bez problemu przemieszczać się po wiosce - zobaczyć renifera i Mikołaja. Jeśli chcemy skorzystać z konkretnej już atrakcji wtedy płacimy. Każdy spędza czas jak chce. Rozwiązanie dobre i korzystne dla wszystkich. Zachowuje cechy dziecinnej radości, magicznej opowieści oraz biznesowej platformy turystycznej.

Podróż do Finlandii nauczyła nas spokoju

Finlandia - podróż, która była w planach od dawna. Inna niż wszystkie, w końcu na północ. Podróż warta zachodu. Pokazała, że można i da się inaczej. Wszystko to kwestia perspektywy i podejścia.

Previous
Previous

Planuj mądrze, fortuny w Danii nie stracisz.

Next
Next

W czerwcu latam do Hiszpanii (1/2)