Jestem Aborygenem XXI wieku
Historia i kultura Aborygenów australijskich ujęła mnie od chwili, gdy przeczytałam pierwszy reportaż podróżniczy na ich temat. Po dwóch latach badań dopiero kilka tygodni temu odkryłam jak wiele łączy ich z nami – młodymi dorosłymi Europejczykami - oraz ile możemy się od nich nauczyć.
Każdy dzień przynosi kolejne wątpliwości, pytania. Każdy moment to wartościowa chwila, kiedy uczę się od życia czegoś nowego. Zaskakujące jest jak pewna jestem za każdym razem, że wiem jak poradzić sobie w danej sytuacji. Jak bardzo dobrze wiem i znam już te schemat reakcji i zachowań. Co się jednak okazuje, to wystarczy, że mam do czynienia z inną osoby, bądź kompletnie inny tok wydarzeń poprowadzi mnie do tego momentu i już nie wiem co powiedzieć ani co zrobić. Dlaczego? To proste, stosując wciąż te same rozwiązania niczego nie osiągam. Pojawiają się jeszcze większe nieporozumienia w komunikacji. W rezultacie przecież każda sytuacja jest inna i wyjątkowa. Do każdej z nich należy podchodzić indywidualnie – słuchając, analizując i w efekcie - ucząc się dalej. Być może to właśnie jest w naszym życiu tak ekscytujące. Świadomość, że nigdy nie wiadomo przed jaką sytuacją się znajdziemy. To jedna pewna niewiadoma, która nas nakręca i ekscytuje. Odkąd opuszczamy dom rodzinny i zaczynamy tworzyć swój mały-wielki, dorosły świat dotykają nas ciągłe i nieprzerwane bodźce zewnętrzne. Możemy przecież wszystko.
Jednakże niepewność ma swoją cenę. Jako osoba dorastająca w czasach, gdy niczego już nie można zakładać, a każdy kolejny dzień to loteria sprawia, że moja osobowość, myślenie i reakcje na pojawiające się zewsząd kryzysy jest wyjątkowo nadwrażliwa. Przychodzą momenty, kiedy kolejny wybór, podjęcie decyzji i próba odpowiedzenia sobie na pytanie “ale dlaczego?” kończy się niepowodzeniem. Dzisiaj nie mamy już wzorców, z których możemy korzystać. Mamy wszystko, ale gubimy się nieprowadzeni. Nie wierzymy w nic, więc to my stajemy się księgą wyznaczającą moralne zasady, reguły i działania. Jednak nie zawsze możemy zaradzić i wiedzieć jak się zachować. W chwilach niepewności radzimy się najbliższych, którzy znów wiedzą tyle, co dało im doświadczenie. Co więcej i bardziej niepokojące, okazuje się nie jest to wyłącznie już kwestia tylko mojego charakteru. Czytając o płynnej nowoczesności i obserwując problem z jakimi borykają się moi znajomi widzę, że dorastanie w obecnym czasie trapi już wiele osób.
Mogę śmiało przyznać, że uważam się za jedną z tych, którzy doceniają jeszcze otaczające nas wokół piękno, cieszą się z małych chwil, troszczą się o człowieka obok, a takich jest już as chyba niewielu. Cóż się stało z wielkimi romantykami tego świata? Zostaliśmy postawieni na torze wyścigowym napędzani potrzebą konsumpcji, ciągłym podrywaniem do działania, ofertami lepszego życia, co w końcu doprowadziło, że przestał liczyć się już tak bardzo cel i meta samego wyścigu, a ważniejszym stało się nieprzerwane uczucie dodatkowego tankowania emocji, by jechać dalej. Doszło, więc do tego, że wciąż ślepo krążymy w kółko napędzani niekończącymi się bodźcami. Ci, którzy nie nadążają, opadają z sił, gubią się gdzieś po drodze i wypadają z wyścigu. Co, gdy wypadniemy z obiegu za wcześnie, nie znajdując żadnej stacji? Zostajemy zmiażdżeni przez innych, na pozór silniejszych graczy tego świata.
„Zostaliśmy postawieni na torze wyścigowym napędzani potrzebą konsumpcji, ciągłym podrywaniem do działania, ofertami lepszego życia, co w końcu doprowadziło, że przestał liczyć się już tak bardzo cel i meta samego wyścigu, a ważniejszym stało się nieprzerwane uczucie dodatkowego tankowania emocji, by jechać dalej.”
Na co dzień wielu jest takich ludzi, których spotykamy i widzimy jak błyszczą. Dumnie paradują na przedzie wyścigu pochłaniając kolejne dobra tego świata. Jednak to nie są wartości, które sprawiają, że nasze życie staje się wartościowe w sposób moralny. Nie przybliża nas to bardziej do człowieczeństwa, a raczej oddala. Opiera się tylko i wyłącznie na ciężkiej pracy innych osób. Są to ci, którzy umiejętnie wykorzystują dobra oferowane przez XXI wiek – sieci społeczne, Internet, nowe technologie. Są szybcy, zwinni i żyją chwilą. Nie muszą myśleć o przyszłości, bo liczy się tu i teraz. Nie chcą i nie potrzebują tworzyć stałych więzi. Podróżują, zarabiają pieniądze, korzystają z chwili i nie starają się budować jakichkolwiek stałych połączeń. Gdy coś złego ich napotyka lub się najzwyczajniej im nie udaje, nie muszą tego naprawiać i dodatkowo się trudzić, gdyż przecież łatwiej i lepiej zastąpić to czymś i kimś nowym. Pędzą przed siebie. By żyć - kupują i korzystają z usług napędzając jednocześnie konsumpcyjną karuzelę tego świata.
Są jeszcze Ci, którzy w wyścigu trwają, lecz jest to dla nich raczej większe wyzwanie. Co prawda nie mają dużego problemu z dopasowaniem się do norm i trendów świata, ale widzą, że nie tędy w stu procentach droga. Otóż, w ich umysłach pozostały pewne wartości, tradycje i stałe wzorce takie jak rodzina, troska o naturę czy religia. Potrzebują i próbują odtworzyć schematy, które zostały im przekazane przez starsze pokolenia. Jednakże w płynnej nowoczesności już nie tak łatwo znaleźć grupę, która myśli tak samo. Przykładowo, dla większości osób celebrowanie świąt w tradycyjny sposób nie jest już magicznym i wyjątkowym czasem, a jedynie powtarzalną, nic nieznaczącą formułką – czasem wolnym od pracy, urlopem czy momentem obdarowywania siebie nawzajem prezentami. Osoby z tradycjami i wzorcami stają się więc rzadkością – jednostkami w pędzącym maratonie. Próbują szukać podobnych do siebie – tych, którzy jeszcze chcą coś budować na dłużej i tych, dla których pieniądze i dobra tego świata to nie wszystko.
Jest nam ciężej. Walczymy i próbujemy się przystosować. Urodziliśmy się tak jak inni, w tym samym czasie, ale nasze wartości i spojrzenie na otaczający nas świat poróżniły nas od innych. Walczymy, ale po drodze dużo więcej się nam obrywa, gdyż czujemy, że jesteśmy dla innych i nam najzwyczajniej zależy, a to cechy które najłatwiej jest wykorzystać.
Tym też sposobem jesteśmy podobni do tych, którzy swoich przekonań, tradycji i wartości bronią nieprzerwanie od setek tysięcy lat. Będąc najstarszym żyjącym ludem na ziemi, trwają niezmiennie w płynnej nowoczesności razem z nami. Mowa o Aborygenach Australijskich.
Obecnie stanowią zaledwie dwa procent całej społeczności zamieszkującej Australię. Tak jak plemiona afrykańskie, społeczności indiańskie w Ameryce Północnej oraz potomkowie Inków i Azteków w południowej części Ameryki, są dziś postrzegani jako pozostałość i w pewnym stopniu żywa atrakcja. Poza aspektem turystycznym i kulturowym dla reszty świata są niewidzialnym, dla nikogo nie wnoszącym żadnej wartości ludem. Dla sąsiadów zza płotu można by nawet rzec kolokwialnie - przeszkodą w rozwijaniu i poszerzaniu nowych terenów mieszkalnych.
Pomimo krwawej historii i trwającą przez dwieście lat próbą asymilacji, a nawet całkowitej eksterminacji, Aborygeni żyją do dziś. Przetrwali i próbują dalej trwać w tak innym i tak bardzo różniącym się od ich wartości nowoczesnym świecie. Wielu z nich porzuciło sens walki i poddało się biernemu stylowi życia, gdyż tak jak tłumaczą – nie chcą i nie wyobrażają sobie przekazywać tak cennej i wyjątkowej wiedzy przodków dalej swoim dzieciom skazanym na życie w dzisiejszym świecie. Inni próbują się przystosować chodząc do australijskich szkół i pracując w „białych” miejscach. Są też ci, którzy wciąż są zawieszeni pomiędzy dwoma światami zmagając się na co dzień z podwójną tożsamością i gdy tylko mogą w wolnej chwili wracają do buszu, by pobyć z naturą, jak ich przodkowie.
Tak jak oni trwamy. Choć nasze przekonania i wartości moralne różnią się od tych, które są narzucane przez szybkie tempo życia w XXI wieku, to nadal żyjemy i budzimy się, by próbować szukać nadziei. Dla niektórych walka zdaję się trwać wieki – dla nich trwa tysiąclecia. Na pozór może się wydawać, że jesteśmy tylko mniejszością i tymi dwoma procentami całego kontynentu, lecz gdy się rozejrzymy i poszukamy uważniej dojdziemy do wniosku, że jest nas znacznie więcej. To tylko Ci, którzy przodują i trwają na czele wyścigu będą stale próbowali udowodnić, że jest inaczej, bo nie będą z nas mieli na pozór żadnego pożytku. Niemniej jednak tak jak Aborygeni, nie traćmy nadziei, gdyż bez nas świat jest tylko zapętlonym bez końca sztucznie wytworzonym szczęśliwym stanem, a ci którzy w nim trwają będą nas potrzebowali już niedługo bardziej niż im się wydaje.
#weallarespecial
#youmean
C.