Hania Derej: Chwile wypełniam muzyką.

Hania Derej / fot. Ignacy

Hania Derej - kompozytorka, pianistka, dyrygentka.

Natalia: Rozmawiam dzisiaj z Hanią Derej - młodą kompozytorką, pianistką, dyrygentką - można by było wymieniać i wymieniać. Czytając twoją biografię miałam wrażenie, że ona nie ma końca i miałam uśmiech na twarzy, bo to jest niesamowite, że tak młoda osoba jak ty, ma tyle osiągnięć i nie wydaje się przestawać. Powiedz mi, jak to się w ogóle dzieje i jak to wygląda z Twojej perspektywy? 

Hania: Po pierwsze, nie lubię za bardzo marnować czasu. Lubię dużo działać i po prostu wykorzystywać każdą wolną chwilę, dlatego jak widzę jakieś konkursy, warsztaty to po prostu wysyłam aplikację, próbuję i daję sobie szansę. 

Jeśli chodzi o twórczość to po prostu staram się tworzyć i wyrzucać z siebie, przelewać na dźwięki, nuty, a potem jakoś udaje mi się to wszystko wydać. I to istnieje. 

Siedem albumów, kolejne w drodze.

Natalia: Widziałam, że na swoim koncie masz już pięć albumów, a przynajmniej na Spotify widzimy pięć. Natomiast słyszałam też o wcześniejszym albumie Thoughts, z roku 2018, który jest o twoich marzeniach. 

Hania: Tak. Teoretycznie mam siedem albumów wydanych, z czego pięć jest na stricte solo piano. Jeden jest z moimi kompozycjami na orkiestrę kameralną, a jeszcze jedna płyta jest z aranżacjami kolęd na również orkiestrę kameralną. Teraz wydałam ósmą płytę, ale tym razem jazzową, na kwintet jazzowy. 

N: Pierwszy album został wydany jak miałaś 13 lat. Pamiętasz tą chwilę? 

H: Oj, to było już tak dawno...ale wiem, że ogólnie zaczęłam komponować jak miałam 10 lat. Wtedy powstawały pierwsze kompozycje do tego albumu. Nie wstawiłam ich na platformy streamingowe, bo chyba nie jestem aż tak odważna, żeby to zrobić. To są naprawdę takie pierwsze rzeczy, bardzo minimalne, ale już od trzeciej płyty wszystko istnieje na streamingach. 

N: To był twój pomysł, żeby to nagrać, czy ktoś pomagał ci w tym i stwierdził, to jest tak dobre, że musimy to nagrać i wydać? Jak to było? 

H: Kiedy zaczęłam komponować, to po jakimś czasie pokazałam to swoim rodzicom i to oni postanowili, że w sumie można to nagrać na pamiątkę, żeby w przyszłości wrócić sobie do tego i przypomnieć. Mój tata bardzo mi wtedy pomógł. Znaleźliśmy studio Polskiego Radia w Katowicach, które ma fortepian, bo bardzo nam na tym zależało. Na początku wydawało nam się, że jest to totalnie nieosiągalne, żeby w ogóle nagrać taki materiał w takim miejscu, ale udało się to zrobić. I tak powstała właśnie ta pierwsza płyta, a ponieważ nie przestałam komponować, to z każdym kolejnym rokiem powstawał nowy materiał i nowa płyta. 

N: Przyjechałaś dzisiaj z tatą. Czy to właśnie on jest zawsze taką osobą, którą cię wspiera i towarzyszy ci w tej drodze? 

H: Tak, tata jest mega wspierającą osobą. Ja też jeszcze nie mam prawa jazdy, więc to trochę utrudnia całą logistykę, ale tak, na pewno bardzo mi pomaga i bez niego byłoby ciężko. 

N: Wspomniałaś, że niewiele pamiętasz z tamtego momentu początku wydawania utworów. Kiedy dla ciebie to wszystko zaczęło być takim świadomym procesem? 

H: Chyba jak nagrałam już czwarty lub piąty album na solo piano. Wtedy byłam też już bardziej świadoma muzycznie. 

N: Jakie głównie towarzyszą ci emocje przy komponowaniu?  

H: Wydaje mi się, że ciężko mi określić te emocje słowami, dlatego określam je dźwiękami. Czasami po prostu trudno znaleźć odpowiednie słowa, a dla mnie łatwiej jest znaleźć właśnie dźwięki. 

Pomiędzy Krakowem, a Amsterdamem.

N: To prawda. Jednak muzyka dla wielu osób jest właśnie takim językiem komunikacji i wyrażania siebie. Uczysz się teraz w Polsce i w Amsterdamie, to prawda? 

H: Dokładnie tak. Rozpoczęłam studia w Krakowie na dyrygenturze symfonicznej, ale także w Amsterdamie, na The Conservatorium van Amsterdam, na kierunku kompozycja i aranżacja jazzowa. 

N: Jak ty to wszystko godzisz logistycznie?  

H: No dzieje się dużo (śmiech), ale ponieważ dostałam taką propozycję od Amsterdamu, żeby po prostu podzielić ten pierwszy rok na dwa lata, to mogę po prostu mieć lekcje online i przyjeżdżać do Amsterdamu raz na kilka dni. Tak to jestem tutaj, na miejscu, w Krakowie. 

N: Mówisz, że na zaproszenie to znaczy, że Amsterdam gdzieś cię zauważył i powiedział: “Hania Derej – musimy ją mieć”? 

H: (śmiech) Nie no, zdałam tam i chyba po prostu zależało im na mnie, żebym tam jednak zaczęła studiować, dlatego też umożliwili mi coś takiego, za co jestem też im ogromnie wdzięczna. 

N: Wiem, że masz już za sobą także doświadczenie w kierowaniu dużą orkiestrą. Powiedz mi, jak z Twojej perspektywy to wygląda, z perspektywy młodej dziewczyny. Czy jest to trudne zadanie? 

H: Z początku wydawało mi się, że jest to trudne zadanie. Zawsze jak się staje na podium to jest jakiś stresik i podekscytowanie, ale wydaje mi się, że tutaj muzyka jest na pierwszym miejscu i obojętnie przed kim staje to po prostu muszę przekazać swoją interpretację i to, jak czuję muzykę. Muszę zainspirować muzyków do tego, żebyśmy wspólnie stworzyli naprawdę fajne dzieło. To mi szczerze daje bardzo dużą frajdę. Bardzo też lubię moment, kiedy dyryguje i łapie kontakt wzrokowy z muzykami i oni czują to samo co ja - uśmiechamy się do siebie. To są momenty, które naprawdę są warte zapamiętania. 

N: Czyli zazwyczaj jest to pozytywny odbiór w twoją stronę, bo jednak łączy was ten wspólny mianownik – muzyka, prawda? 

H: Dokładnie tak.  

N: Które z takich momentów w swoim życiu zapamiętałaś jeszcze najbardziej? 

Warsztaty orkiestrowe w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszyczy

H: Ostatnimi czasy udało mi się na przykład zadyrygować podczas takich warsztatów orkiestrowych u Adama Sztaby, w Bydgoszczy, w Filharmonii Pomorskiej. Było to o tyle ciekawe, ponieważ nie był to repertuar stricte klasyczny. Była to piosenka Zapomnij Kasi Moś i Leszka Możdżera. Adam Sztaba był na fortepianie, obok mnie była wokalistka i orkiestra smyczkowa, a za mną pięćset ludzi na publiczności, więc było to naprawdę niesamowite. Muzyka była bardzo, bardzo fajna, ludzie super grali i super była komunikacja, więc to na pewno na długo zapamiętam.  

Hania Derej

Hania Derej / fot. Mateusz Sołtysik

Jeśli chodzi o inną sytuację, to w lutym byłam na takich warsztatach orkiestrowych w Macedonii Północnej i w dniu koncertu dyrygent zapytał się mnie czy nie chciałabym zadyrygować jednym utworem i głupio było mi odmówić. Dla mnie byłoby to mega przeżycie, więc trzy godziny przed koncertem dowiedziałam się o tym, zaryzykowałam i zadyrygowałam.

N: Czyli nie ma czegoś takiego, że ktoś coś zaproponuje, a ty powiesz, nie wiem, bo się zestresujesz? Nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych. Jeśli ktoś spyta cię to ty wstajesz i to robisz. 

H: Staram się po prostu korzystać z okazji. Jeśli nie spróbuję, to nie dowiem się tak naprawdę jakby to było, więc jeśli nadarzy się okazja i możliwość, to po prostu korzystam.

Hania Derej i nowy album Evacuation

N: 21 czerwca miał premierę twój najnowszy album - Evacuation. Co go wyróżnia spośród innych? 

H: Po raz pierwszy wydaje to przez wytwórnię i do tego holenderską. To jest też taki pierwszy stricte jazzowy album w moim wydaniu. Jestem tam ja i czworo innych chłopaków. Są to kompozycje różnorodne i dużo się tam dzieje, ale cały czas gdzieś jest ten element ilustracyjności. 

N: Planujesz połączyć w przyszłości jazz z elektroniką? 

H: Tak. W planach jest wydanie albumu z elektroniką. Materiał tak naprawdę już istnieje i tylko czeka na właściwy moment, żeby go wypuścić w świat. 

N: Super, no to mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli go usłyszeć. Hania, powiedz mi jeszcze na koniec. Kim jest Hania Derej, kiedy nie robi muzyki? Czy masz takie momenty, że robisz coś innego, albo nie robisz nic? (śmiech

H: Haha, no, to jest właśnie strasznie ciężkie, bo ja naprawdę lubię pracować, sprawia mi to przyjemność i lubię wykorzystywać ten czas na maksa. 

Jeśli czasami mam jakąś chwilę na coś innego, to gram w tenisa albo w golfa, bo kiedyś naprawdę mocno trenowałam - nie tylko te dyscypliny, ale naprawdę różne. Grałam też w piłkę nożną, bo uwielbiam ten sport. 

N: Plus też dobrze jest wykorzystać ten wolny czas rzeczywiście na sport, by odreagować od ciągłego myślenia i kreowania.  

H: Dokładnie tak. 

N: W takim razie dziękuję ci za rozmowę i życzę samych sukcesów! 

H: Dziękuję!

Celiaainframes.com to projekt dziennikarski non-profit mający na celu pomoc muzykom w promocji ich twórczości. Jeśli zainteresował Cię ten wywiad, możesz wspomóc mój projekt na buymeacoffee.com.

Previous
Previous

jarq: moja muzyczna przygoda właśnie się zaczyna.

Next
Next

Greg Strangler: sweterki, kontrasty i nowy singiel!