Moja zasada to rób swoje. Wywiad z shane.
shane. to emocjonalny i wrażliwy artysta, który rozwinął sobie wyjątkową miłość do metafor. W swojej twórczości przelewa emocje w słowa i melodię. Dla słuchacza pragnie stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której będzie mógł on poczuć spokojnie się i odpocząć. Dziś opowiada o swoim ostatnim albumie oraz nadchodzącym singlu muzeum luster, którego premiera 6 grudnia.
Źródło: materiały prasowe shane.
Natalia: Jaka osoba kryję się pod pseudonimem „shane.”?
shane.: shane. to artysta, który jest powiewem świeżości na współczesnej scenie muzycznej. To ktoś, kto nie boi się eksperymentować z nowymi brzmieniami i zawsze szuka wyzwań. To też ktoś, kto potrafi przenieść swoje prywatne doświadczenia na papier w taki sposób, że inni mogą się w nich odnaleźć.
Natalia: O czym głównie opowiadają twoje teksty?
shane.: Teksty zawsze opowiadają o tym, co się wydarzyło; często są pełne metafor, ale zawsze tworzą spójną historię.
Natalia: Masz jakąś ulubioną metaforę?
shane.: Uwielbiam twórczość Milana Kundery, a ta konkretna metafora długi czas idzie ze mną przez moje życie to: „Metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może narodzić się z jednej metafory.” Chyba użyłem w swoim życiu o jedną metaforę za dużo, bo właśnie przez nią stałem się artystą, jakim jestem dzisiaj.
N: Mam trochę wrażenie, że dla ciebie metafora to coś więcej niż tylko zabieg literacki…
s: Uważam, że stworzyłem w swojej głowie pewien rodzaj miłości do metafor. Nie wyobrażam sobie bez nich swojej twórczości. Mam wrażenie, że teksty bez metafor są strasznie płaskie i bezbarwne – zbyt proste, zbyt banalne. Dzięki metaforom, słuchacz ma chwilę, by zastanowić się nad tym, co autor miał na myśli, i jak sam to rozumie. Jeśli ktoś kiedyś potrzebowałby wytłumaczenia metafory w moich tekstach, zawsze służę pomocą (śmiech).
N: Co przede wszystkim pragniesz przekazać w swojej twórczości?
s: Przede wszystkim wszystkie emocje, które we mnie drzemią. To sposób na przelanie na papier i dźwięki tego, czego nie da się wyrazić słowami. Są rzeczy, o których najchętniej bym krzyczał, i takie, które chciałbym wyszeptać konkretnej osobie. Zawsze zależało mi na autentyczności – na pisaniu prosto z serca, bez ulegania komercji. Uwielbiam wychodzić poza schematy i nie ograniczać się do utartych wzorców.
N: A które emocje powiedziałbyś kierują tobą najbardziej?
s: Myślę, że zarówno jako artysta, jak i w życiu prywatnym, jestem osobą bardzo emocjonalną i sentymentalną. Mam w sobie ogrom emocji, których często nie potrafię w pełni zdefiniować, czy uporządkować. Ostatnio dominują we mnie takie emocje jak tęsknota, pragnienie szczęścia i melancholia.
N: A masz jakąś konkretną zasadę, którą się kierujesz?
s: Moja najważniejsza zasada brzmi: rób swoje i się nie przejmuj. Tworzę przede wszystkim dla siebie, ale również po to, by inni mogli odnaleźć w mojej muzyce cząstkę siebie. Chciałbym, żeby ludzie wiedzieli, że nie są sami ze swoimi emocjami – że ja czasem czuję to samo, co oni, albo oni mogą czuć tak, jak ja.
Marzę o stworzeniu bezpiecznej przestrzeni, gdzie każdy będzie mógł poczuć się swobodnie i akceptowany. Mam dobre serce i zawsze chciałbym, żeby to było widać – zarówno w mojej twórczości, jak i w relacjach z ludźmi.
Kilka słów o albumie “Paradoks LP”
N: W sierpniu wydałeś ‚Paradoks LP”. Opowiedz coś o tym wydaniu.
s: “PARADOKS LP” początkowo miał być jedynie EPką. Jednak w trakcie tworzenia okazało się, że nie potrafię zmieścić się w formacie EPki, dlatego powstał długogrający album – i jestem z tego bardzo zadowolony. Projekt ten narodził się w mojej głowie dość spontanicznie, po powrocie z Warszawy. Tego samego dnia odwiedziłem mojego znajomego, świetnego producenta Piotrka Baranowskiego, i tak powstał utwór „HOTEL PLAZA”. Mam wrażenie, że udało się nam idealnie oddać klimat Warszawy – tego dusznego i tłocznego miasta. Teraz, gdy zbliża się zima, utwór ten brzmi dla mnie jeszcze piękniej. Kolejne utwory powstawały jak z płatka, często we współpracy z innymi artystami, którym z tego miejsca jeszcze raz bardzo dziękuję.
N: Mówisz, że jest w nim dużo inspiracji Warszawą, jej szybko tętniącym życiem. Na ogół bardziej cię ona przytłacza, czy przeciwnie, dobrze się w niej odnajdujesz?
s: Na początku wydawała mi się przerażająca. Jednak z czasem odkryłem, że aby w pełni ją poczuć, trzeba opuścić ścisłe centrum. Kiedy zacząłem poznawać jej mniej oczywiste zakątki, zrozumiałem, że wcale nie jest tak przerażająca, jak mogłoby się wydawać. Wiele zależy od naszego punktu widzenia – to, jak postrzegamy rzeczywistość, kształtuje nasze doświadczenia. Dla mnie stała się inspirującym miejscem, które nauczyło mnie otwartości i elastyczności. Ma swoje własne miejsce w moim sercu.
N: A co robisz w momentach, kiedy wszystkiego wokół jest już za dużo i jednak zaczyna przytłaczać?
s: W takich momentach zazwyczaj tworzę albo skupiam się na rzeczach, które mnie relaksują. Uwielbiam słuchać muzyki, pisać wiersze i listy, oglądać seriale i filmy, a także spędzać czas z moim kotem, Maciejem.
Podczas koncertów, na scenie czuję się najszczęśliwszy
N: Za tobą trasa koncertowa “Paradoksalna Tour” - z pewnością przyniosła ci wiele wrażeń!
s: Tak, bardzo! Mało kto wie, że większość pracy przy tej trasie zrobiłem samodzielnie. Zajmuję się reklamą, promocją, projektowaniem grafik i zapraszaniem gości specjalnych. To ogromna odpowiedzialność i wymaga dużo czasu, ale jeszcze nigdy nie żałowałem tego wysiłku. Uważam, że zawsze warto walczyć o swoje – nawet jeśli na początku coś idzie niezgodnie z planem, końcowy efekt potrafi wynagrodzić wszystko.
N: A jak oceniłbyś swój kontakt z publicznością?
s: Jest to coś, nad czym pracuję od dłuższego czasu. Podczas koncertów lubię zadawać widzom pytania, a ich odpowiedzi zawsze sprawiają mi ogromną radość. Po występach z przyjemnością robię sobie zdjęcia z innymi czy podpisuję plakaty. Uwielbiam te momenty, gdy ktoś podchodzi i mówi, że moje piosenki go wzruszyły lub że cały koncert zrobił na nim ogromne wrażenie.
N: Masz jakieś fajne, konkretne wspomnienie z koncertu?
s: W Krakowie zaśpiewałem niewydany utwór „DALIA” i chyba nigdy wcześniej nie widziałem tak fantastycznej reakcji publiczności. Ludzie tańczyli, kołysali się, a nawet moi przyjaciele śpiewali głośno razem ze mną. To są chwile, dla których żyję – to na scenie czuję się najszczęśliwszy.
Nowy singiel shane. - muzeum luster
N: Twój nowy singiel: muzeum luster ma premierę 6 grudnia, w Mikołajki. Dlaczego właśnie on i dlaczego akurat teraz?
s: Mój nowy singiel „muzeum luster” wychodzi jako prezent ode mnie dla słuchaczy. Opowiada o naszej kruchości, o delikatności uczuć, które często są bagatelizowane. Wiesz, uważam, że ta kruchość drugiego człowieka jest często wykorzystywana i postrzegana przez pryzmat obiektu w muzeum. Jest to też utwór mówiący o uczuciach, które są trudne do nazwania, kruchych i delikatnych. W tym lustrze często widzimy siebie – lustro zakrzywia nasz obraz, ale także pokazuje twarze innych ważnych dla nas ludzi.
N: Czy planujesz coś większego już niedługo?
s: Mogę oficjalnie zdradzić, że na luty szykuję kolejny album, tym razem z zupełnie innym brzmieniem. Będzie trochę melancholii i sentymentów, ale przede wszystkim będę mówić głośniej o tym, co jest w moim sercu i duszy. Będzie trochę tanecznie, a mimo to połączyłem elektronikę ze smutnymi instrumentalami i tekstami.
N: Na jakie historie mogą liczyć słuchacze tym razem?
s: Będzie o irracjonalnej tęsknocie i o uczuciach, które nigdy nie powinny się we mnie zrodzić, a mimo to zakwitły we mnie i nie zamierzam ich wyrywać. Chciałbym zakończyć słowami: czekajcie, a będzie warto. Nigdy nie przestawajcie wierzyć w siebie i pozwólcie sobie czuć wszystko!
N: W takim razie czekamy! Dzięki bardzo za rozmowę!
s: Dziękuję również.
Celiaainframes.com to projekt dziennikarski non-profit mający na celu pomoc muzykom w promocji ich twórczości. Jeśli zainteresował Cię ten wywiad, możesz wspomóc mój projekt na buymeacoffee.com.