W muzyce mieszają oniryzm z codziennością. Wywiad z zespołem Mały Atlas Burz.

Mały Atlas Burz to wrocławskie duo grające psychodeliczny pop w klimacie lo-fi. Po kilku wydanych singlach przygotowują się do swojego pierwszego albumu. We wrześniu pojawił się ich najnowszy singiel “W starym mieście chory duch”. Spokojnie
i bez ekstremalnych emocji stąpają po polskim rynku muzycznym, czarując dźwiękami i udowadniając, że muzyk nie musi być ekstrawertyczny, wybuchowy lub ciągle zaskakiwać, by tworzyć piosenki, które będą się słuchać.

Mały Atlas Burz wywiad z celiaainframes.com

Źródło: materiały prasowe - Mały Atlas Burz.

Natalia: Rozmawiam dzisiaj z Mateuszem, czyli jedną drugą wrocławskiego zespołu Mały Atlas Burz. Z Michałem jesteście braćmi, którzy grają razem nie od dziś. Powiedz, jak się wam razem pracuje?

Mateusz: Z bratem mamy bardzo przyjacielską relację.

Natalia: Zawsze tak było?

Mateusz: Tak. Oczywiście był taki okres, kiedy brat wyjechał na studia i ten gap wiekowy sześciu lat był bardziej odczuwalny, ale im byliśmy starsi, tym te różnice wiekowe się stopniowo zacierały.

Autorskie i poetyckie teksty wynikiem perfekcjonizmu i lekkiej zmienności

N: Zacznijmy od waszych tekstów. Moje dwie ulubione linie to „Śniło mi się, że…” oraz „Chciałbym zapisać swoją duszę do szpitala”. Opowiedz o nich coś więcej.

M: Zazwyczaj jak jestem krytycznie nastawiony do swoich tekstów, to kocham refren z Archipelagu. Jeśli chodzi o drugą linię to generalnie chodzi o jakąś taką chorobę duszy, która cię dotyka i z której w końcu chciałbyś się wyleczyć.

N: Powiedziałbyś, że więcej u was w tekstach jest o problemach i codziennych rozterkach, czy bardziej
o marzeniach?

M: Myślę, że po równo. Bardzo skupiam się na opisywaniu przyziemnych rzeczy, takiego wycofania się trochę z życia na przedmieścia, spokojnego życia w domu itd. Czasami wkradnie się jakieś większe wyznanie typu właśnie, że chciałbym się zapisać do szpitala zamiast opisać co wisi na krzesełku, ale generalnie myślę, że celem jest balansować to fifty-fifty. Mieszać ten oniryzm z codziennością i podkreślać, że czasami między jednym, a drugim nie musi być wcale jakaś taka jaskrawa różnica.

N: Kto pisze u was teksty?

M: Ja, razem z melodią i produkcją, a Michał to umuzykalnia. Rzemieślniczo i instrumentalnie jest tutaj lepszym wykonawcą. To też się przydaje, kiedy mam szybko zamknąć piosenkę, bo u mnie wychodzi tak, że jak już zacznę ją poprawiać to będę ją robił z rok i w końcu wyjdzie tak, że i tak mi się nie spodoba.

N: Jesteś perfekcjonistą?

M: Tak, perfekcjonistą i trochę zmiennym. Nawet w taki niepoważny sposób. W sensie, nawet nie chodzi o to, że dogrywam jedną partię czy coś tam szlifuje, tylko nagle wszystko robię inaczej. I to jest strasznie męczące, bo chciałoby się coś wydać, po czym nagle mówię: „ej zmieniłem teraz perkusję, dałem zupełnie inną gitarę…”

N: A kto jest bardziej u was szefem?

M: Kurczę, no chyba ja. Aczkolwiek im dalej w las, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobry pomysł, z racji na tą zmienność. Trochę czasu i krwi upłynęło mojemu bratu, żeby zobaczyć, że to co mi się wydaje, to nie jest zawsze tak jak być powinno. 

A co jeśli powiedzą: nuda?

N: Słuchając waszych utworów nie da się nie zauważyć dużej spójności w melodii. Widzisz to jako plus, czy minus?

M: Kiedyś taki znajomy dziennikarz muzyczny, który usłyszał nasze piosenki zanim wyszły powiedział: „Super, że to jest wszystko spójne, ale to sprawia, że te piosenki brzmią do siebie bardzo podobnie, jak nie tak samo.” Miał rację. Tylko, jak sobie puścisz dwa pierwsze albumy Oasis, tam numer za numerem brzmi identycznie. Wtedy nikomu to nie przeszkadzało. Mówili im zapewne: Super! Chłopaki - róbcie jeszcze trzeci album w tym samym stylu! Teraz się to tak odmieniło, że każdy próbuje jak najskrajniej coś odwalić, żeby to nie brzmiało tak samo. Myślę, że ludzie się po prostu boją, że jak jedna rzecz w danym stylu nie zażre, to jak zrobią ich jeszcze sześć takich samych to potencjał będzie zaprzepaszczony. 

N: Nie boisz się, że ludzie będą was słuchali i powiedzą: nuda?

M: Nie. Wiem, że to może być nudne dla ludzi, ale też wiem, że jest we mnie część osobowości, która jest po prostu nudna - w ogóle się tego nie wstydzę i dobrze mi z tą swoją nudą. Trudno by oczekiwać, że ona też nie przeniknie na muzykę. Nie jestem skandalistą, ani osobą o mega dużych jaskrawych odcieniach. To też widać w mojej muzyce.

N: Czy jest coś takiego, co zaskoczyło was po tych paru wydanych singlach?

M: Chyba nie było jeszcze takiego momentu. Znaleźliśmy się na okładce playlisty Fresh Finds… Super było to, że jedna piosenka była piosenką dnia w Trójce! 

N: Czyli powoli ruszacie do przodu?

M: Powolutku tak. Trzeba być cierpliwym. Te wszystkie momenty są bardzo miłe. Sama ta piosenka dnia - świetna sprawa. Tak też z resztą bym widział te nasze piosenki - piosenka dnia w Trójce bardziej, niż jakiś viral na TikToku.

N: A największe marzenie?

M: Super byłoby zagrać na jakimś dużym festiwalu, na main stage'u na OFFie, czy na Open'erze na Tent Stage.

Okładki Małego Atlasu Burz pod lupą!

N: Kolejna bardzo charakterystyczna rzecz u was w projekcie to okładki singli. Co na nich widzimy?

M: Na okładkach są zdjęcia z mikroskopu. Co ciekawe - robione w Paincie, a potem z pomocą kolegi, który zajmuje się grafiką, zrobione tak, żeby wyglądały jak taka stara, vintage’owa okładka książki. 

N: Czy to są jakieś konkretne rzeczy, które wzięliście pod lupę?

M: Jest tam burak, jakiś wodorost - głównie roślinki. Trochę boję się brać żywności pod mikroskop, bo widziałem jakieś takie straszne filmiki na YouTube o tym, co się kryje w parówkach - nie polecam. Mogę też zdradzić, że do albumu mamy już jedno zdjęcie, które przypomina takie golden hour. To jest chyba zdjęcie bursztynu.

N: Powiedziałeś magiczne słowo: album. Będzie?

M: Planujemy na wiosnę. Przed albumem będą pojawiać się single i polecimy z nimi mega nieprzyzwoicie. Będzie ich mega dużo!

N: A jakbyś w dwóch zdaniach opisał wasz nadchodzący album?

M: Brzmieniowo będzie spójnie, tekstowo będzie na pewno spójny i wizualnie na pewno będzie spójny z tym co wyszło do tej pory. (śmiech)

Która dzielnica Wrocławia brzmi jak Mały Atlas Burz?

N: Na koniec przenieśmy się jeszcze na chwilę do Wrocławia, skąd oboje rozumiem z Michałem pochodzicie? 

M: Mieszkamy we Wrocławiu, ale pochodzimy z Częstochowy. Wyjechaliśmy po liceum, najpierw mój brat, potem ja.

N: Wrocław ma swój określony vibe. Dużo dzieję się pod względem kulturowym. Też można zauważyć, że ma swój własny, indywidualny rytm. Czy uważasz, że jest on również widoczny i słyszalny w waszej twórczości? 

M: Absolutnie tak. Sam pomysł na klipy wyszedł z tego, że lubię spędzać czas po prostu chodząc po ulicach miasta. Spacerować tam, gdzie jeszcze nie byłem. Patrzeć na kamienice, dachówki i myśleć sobie: Ale ładnie tutaj, albo ale tutaj fajnie pada słońce! Wiem, że może nie ma w tym nic wyjątkowego, ale jakoś mnie tak to miasto porusza. Powstała więc koncepcja, że moje klipy będą kompilacją przechadzek po mieście. Estetyka Wrocławia ma dla mnie duże znaczenie. Zależało mi bardzo na tym, żeby ten polski krajobraz - kawałek jakiegoś bloku, kamienicy - żeby go połączyć z naszym brzmieniem - tak, jak to połączenie tworzy się w mojej głowie, gdy spaceruje po mieście. Uświadomić słuchaczom, że czasami można się rozmarzyć i zobaczyć trochę takiego w tym piękna.

N: A która dzielnica Wrocławia brzmi najbardziej jak Mały Atlas Burz?

M: Myślę, że południe - Krzyki, Hallera, aleja Wiśniowa, Rondo. Polecam również okolice Krzyckiej  i sprawdzić tamtejsze ulice pogodowe: Zimowa, Wiosenna, Burzowa - stąd też nazwa zespołu. Są tam przepiękne, stare wille poniemieckie - są wybitne i myślę, że jakbym skondensować Mały Atlas Burz to by właśnie były te osiedla z tymi willami.

N: No to nie pozostaje nam nic innego jak zaplanować na kolejny weekend spacer po Wrocławiu z muzyką Małego Atlasu Burz w słuchawkach.

M: Otóż to, zapraszam.

N: Dziękuję Ci za rozmowę. 

M: Dzięki!

Celiaainframes.com to projekt dziennikarski non-profit mający na celu pomoc muzykom w promocji ich twórczości. Jeśli zainteresował Cię ten wywiad, możesz wspomóc mój projekt na buymeacoffee.com.


Previous
Previous

Moja zasada to rób swoje. Wywiad z shane.

Next
Next

Namena Lala dała mi moc i siłę